Siedzenie w domu wiosną powinno
być zaliczane do siedmiu grzechów głównych. Biorąc pod uwagę piątkową i
sobotnią frekwencję na ulicy Piotrkowskiej, grzeszących nie byłoby jednak zbyt
wielu. Piątkowe popołudnie (a właściwie wczesny wieczór) - idę główną ulicą w
Łodzi, a tam istne szaleństwo – nigdzie wolnej ławki. Choćby człowiek miał
umrzeć ze zmęczenia, nie usiądzie, nie ma bata!
Na szczęście to nie Piotrkowska
była moim głównym celem (a przynajmniej nie w dosłownym znaczeniu). Z kawą w
jednej dłoni i z notesem w drugiej docieram do Zachodniej, wchodzę do budynku
AOIA i już wiem, że nawet tutaj nie będzie łatwo ze znalezieniem wolnego
miejsca. Tym bardziej, że wszyscy chcą usiąść na tej jednej, konkretnej ławce.
W towarzystwie uroczego krętacza Stanisława-Kazimierza-Tadeusza (trudno się nie
pogubić!) i pięknej, choć nieco zagubionej Wandy, czyli bohaterów spektaklu „Ławeczka na Piotrkowskiej”.
Jesteśmy więc w Łodzi – mieście totalnych
sprzeczności; miejscu, które albo się kocha, albo nienawidzi. Gdzieś w samym
centrum miasta, na jednej z „piotrkowskich” ławek spotykamy nieprzewidywalną
parę, którą kiedyś połączyła namiętność (o czym jedno z nich zdążyło już
zapomnieć). I zaczyna się dwugodzinna (plus-minus, bo nieprzewidywalność czasu
trwania spektaklu jest porównywalna do nieprzewidywalności zachowań bohaterów)
przygoda, podczas której zachowanie powagi staje się rzeczą niewykonalną.
A powodów do (u)śmiechu jest
naprawdę wiele! Aktorska para – Ewa Audykowska-Wiśniewska i Kamil Maćkowiak –
wręcz prześciga się w wypowiadaniu zabawnych kwestii. Nawet w chwilach ciszy
trudno przestać chichotać, obserwując rozgrywający się na scenie komizm
sytuacyjny. On ma tylko jeden cel – pojechać do jej domu, ona – z jednej strony
jest na niego wściekła, z drugiej jednak nie potrafi mu się oprzeć. Czy uda im
się znaleźć wspólny język i dojść do kompromisu? Przyjdźcie i zobaczcie sami, z nimi nigdy nic nie wiadomo…
Więcej o spektaklu i Fundacji Kamila Maćkowiaka TUTAJ |
Uwaga!
Tu nie ma się z czego śmiać – tu naprawdę można umrzeć ze
śmiechu! Ale w końcu – czy to nie jedna z przyjemniejszych śmierci?
Najbliższy spektakl 12-ego
maja w AOIA przy ulicy Zachodniej 54/56.
Zamiast siedzieć na ławce na Piotrkowskiej, idźcie
posiedzieć na widowni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz