Napisałam do niej kiedyś list:
Nigdy cię nie spotkałam i nigdy
nie spotkam, ale napiszę, choć ty tego nigdy nie przeczytasz. Za dużo tego nigdy w tym liście, epatuje już od
pierwszych słów. A wiem, choć cię znam tylko tyle, ile przeczytałam twoich
wierszy, że ty też nie lubisz mówić nigdy i też sobie kpisz z tych wszystkich
ograniczeń, które nakłada na nas życie. Którego ty już zresztą nie masz. A z
którym ja nie umiem się jeszcze dobrze obchodzić.
Piszę, bo wiem, że mnie
rozumiesz, podglądając mnie z tego świata, o którym ja nie mam jeszcze
zielonego pojęcia, a w którym ty jesz teraz z czystym sercem lody malinowe. Z
świata, w który ty do końca nie wierzyłaś, a przynajmniej nie przyznawałaś się
do tej wiary wprost. Gdziekolwiek jesteś, uchyl rąbka chmur i wyjrzyj do mnie
to opowiem ci co nieco o tym świecie, który zostawiłaś bezmyślnie, a który
wciąż ma cię na myśli.
Wiem, że ty byś mi pomogła
napisać poetycko o kalafiorze, tak, żeby nie wyszło to jak infantylna
karykatura wiersza czy prozy, lecz jak mistrzostwo i awangarda. Trudne słowa,
nie lubię trudnych słów, nie lubię utrudniać. Choć na ogół jest więcej rzeczy,
które lubię, odkrywam je stopniowo. Nie pytam, czy wiesz o tym, bo nie możesz
wiedzieć, chyba, że ten świat niedopowiedzeń, w którym teraz mieszkasz, pozwala
wiedzieć więcej. Jeśli tak, to powinnam już skończyć pisać ten dziecinny list.
Bo ty i tak wiesz wszystko.
Że najgorzej jak w pół zdania
zaczyna się gotować woda na herbatę i trzeba wstać, zalać fusy wrzątkiem i
wrócić po minucie do urwanych słów i urwanej weny. Że najlepiej jak jedzie się
rowerem do jakiegoś donikąd i dojeżdża się do lasu, zjada jagody (nierozsądne),
a potem pisze w strachu w taki sposób, który innym zatyka dech w piersiach.
Wiesz to czy nie? Patrzę na
ciebie na fotografii i myślę, że rozumiesz mnie lepiej niż tysiące osób, które
są o krok ode mnie. O krok za daleko, żeby zrozumieć cokolwiek.
Naprawdę myślę, że bliżej mi do
ciebie niż do kogokolwiek innego. Nikomu się do tego nie przyznam, nie wprost,
bo wiem, co sobie o tym pomyślą. Że wykpią i popukają się w czoło, zostawiając
mnie z przekonaniem, że ja naprawdę jestem wariatką. Co więcej – wariatką
jakich mało. Mało mam snu ostatnio. Więc rozmawiam sobie z tobą po cichu, jak
już śpią ci wszyscy najmądrzejsi, jak nie ma nas kto podglądać. Czytam o tobie,
ciebie czytam i to jest nasza rozmowa, bo nigdy przecież nie dasz mi słów
namacalnych, urodziłam się na to za późno, powiedziałabyś: pech. A tak bym chciała usłyszeć to twoje niesfornie niedoskonałe er. Nie napijemy
się razem wina i nie weźmiemy życia na gorąco. Może tam, po tej drugiej
stronie. Daj znak czy tam jest wino, bo jeśli nie ma, będę musiała upchnąć
jedno ziemskie do plecaka.
Czytaj sobie mnie często i
poprawiaj błędy, często nie wiem jak trafić w punkt, żeby poruszyć właściwą strunę.
Ty byłaś mistrzynią w celowaniu prosto w ludzką duszę. Chciałabym, żeby i mnie
się udało nie stać w szeregu.
Dziś kończyłaby 79 lat, ale czas się dla niej zatrzymał i
już nie ma więcej, ani mniej. Czasem myślę naiwnie, że może gdybym urodziła się
dwa lata później – po jej śmierci – udałoby mi się uchwycić cząstkę jej duszy z
tym niezwykłym talentem zaklinania prostej codzienności w słowa. Rozsądek nie
jest moją cechą, tak jak i nie był jej.
Życzę jej wszystkiego, nie wiedząc zupełnie, co mogłoby ją
najbardziej uszczęśliwić.
Czerwone kapelusze, podróże, drugi człowiek, Saska Kępa, druga młodość?...
I życzę – również wszystkiego – jej przyjaciółce, Magdzie
Umer, która śpiewa tak, jak pisała Osiecka – prosto w duszę. I dzięki, której
wzruszam się i poruszam na każdej Białej
bluzce. To trio - Osiecka, Umer, Janda – jest moim ulubionym trio na całym
świecie.
Z fioletowym parasolem, takim jak Osiecka ma na zdjęciu, idę w świat, żeby nie stać w szeregu i żeby kupić bordowy kapelusz, bo przecież...
Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a
przede wszystkim nie odkładajcie na
później miłości.
- A. Osiecka
... i kapeluszy.
A dzisiaj śniła mi się Magda Umer. We śnie byłam na Jej koncercie, a później rozmawiałam z Nią o Agnieszce i Sewerynie :)
OdpowiedzUsuńPiękny sen!
Usuń