Z tą kulturą to u niektórych na
bakier. Nad Polską zajaśniała amerykańska tęcza. Zrobiło się kolorowo, a nawet -
przez moment - przyjemnie. Aż cisną się na usta słowa – pełna kulturka, ale niestety kultury (podobnie jak tolerancji) to
trzeba w tym wszystkim ze świecą szukać. A że się znajdzie - i tak gwarancji nie
ma.
Kto nie lubi tęczy, ma jeszcze do
wyboru barwy narodowe. Bo bycie patriotą to powód do dumy. Bo za Ojczyznę
wskoczyłoby się w ogień. Bo konserwatywne poglądy są lepsze od wszystkich
innych. A tak naprawdę – bo homofobom też się coś od życia należy.
Przyglądam się tym wszystkim
pseudoakcjom z boku i nie dowierzam. Już od dawna nie dziwią mnie
polsko-polskie wojny, ale wciąż nie potrafię odpowiedzieć sobie na proste
pytanie: po co to wszystko?
Najgłośniej krzyczą oczywiście
ci, którzy dawno zapomnieli o tym, że prawdziwe życie toczy się na ulicach, nie
zaś za szklanym ekranem. Spotykam – przypadkiem, dla mnie średnio miłym –
kogoś, kto dzień wcześniej pokolorował swoje zdjęcie profilowe na wszystkie
kolory tęczy. Mija nas facet, lat trzydzieści parę, w czerwonych spodniach i
szaliku pod szyją, na co słyszę konspiracyjny szept: Pedał jak nic! Krzywię się, odpowiadam, że pedały (w domyśle:
rowerowe) to moi najlepsi przyjaciele i przeklinam w duchu wirtualną
tolerancję, nie mającą żadnego rzeczywistego odbicia.
A co do patriotyzmu – na moim
osiedlu 2-ego maja wisiało pięć flag. W rocznicę Powstania Warszawskiego –
dwie. Na Fejsbuku wisi ich teraz
kilkadziesiąt.
Tęczowi – bądźcie równie piękni w
życiu, co na swoich profilowych i nie plujcie na pedałów(y), bo i tęcza nie pomoże.
Biało-czerwoni – wszystko, co na pokaz, zazwyczaj niewiele jest warte. Biało-czerwony tramwaj z tęczą w tle. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz