czwartek, 23 lipca 2015

Teatralne włóczykijstwo, czyli o tym jak trudno usiedzieć w miejscu.

Przestań już tak łazić, posiedziałabyś trochę - to najbardziej znienawidzone zdanie. Tuż po nich jest wiele innych: ile można tak się włóczyć?; znów gdzieś jedziesz, bez sensu!; czy ty kiedyś dorośniesz? Na to ostatnie odpowiadam agresywnie i z niecierpliwością krótkim nie. Nie, bo nie chcę być nadętym bufonem, jakich wielu wśród dorosłych, który krzywo patrzy, gdy ktoś idzie boso przez kałuże albo maże kredą po chodnikach wiersze. 
Jako mniej dorosłe dziecko nie lubiłam Muminków, ale mimo to zdarzało mi się czasem je oglądać. Nie bałam się Buki, raczej mnie śmieszyła. Mała Mi działała mi na nerwy. Podkochiwałam się we Włóczykiju. Był mądry, oczytany i... przyjemnie smutny. Nie tym smutkiem, który plącze się z malkontenctwem, którego nie cierpię, ale tym, który świadczy o czyjejś dojrzałości (nie mylić z dorosłością!). Włóczykij się włóczył, pojawiał się i znikał, a ja tęsknie wypatrywałam go na ekranie. Może już wtedy widziałam w nim trochę siebie?
Bo że jestem włóczykijem przekonałam się dość szybko. Daleko mi do domatorstwa. Nie odpoczywam, siedząc w łóżku z książką i herbatą. Odpoczywam, idąc ulicą, z książką w dłoni, potykając się o chodniki i jedząc topiące się lody. Na pytanie: gdzie idziesz, gdzie jedziesz?, odpowiadam często, że nie wiem, bo skąd mam niby wiedzieć, gdzie akurat poniosą mnie myśli? Tu albo tam, bliżej albo dalej, gdzieś na pewno.
Dziś jest Dzień Włóczykija. Od wczoraj jestem w domu i to już dla mnie za długo, więc rano mimowolnie przeglądałam podróżnicze strony, teatralne repertuary (wszystkie teatralne podróże są tymi najpiękniejszymi), kulturalne wydarzenia. Byle się gdzieś zawłóczyć i nogami powłóczyć. Mignęła mi gdzieś informacja o tym Dniu Włóczykija, włączyłam muminkowy odcinek o teatrze i odnalazłam w szafce muminkową książkę. Otworzyłam przypadkowo. 

Teatr to nie jest ani salon, ani też przystań dla statków. Teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są.

 

Nie miałam pojęcia, że jeden z moich ulubionych teatralnych cytatów jest muminkowym cytatem. I jakoś wszystko złożyło mi się w całość - włóczenie się i teatr, ciągłe podróże i ciągły niedosyt sztuki. Nie umiem zrezygnować z podróży, nie umiem zrezygnować z teatru, więc się włóczę od teatru do teatru, od państwa do państwa i wtedy czuję się najszczęśliwsza, bo włóczęgo-teatralna


3 komentarze:

  1. I dlatego właśnie ja zamierzam za tydzień włóczyć się od teatru do teatru w innym państwie :) 5 przedstawień w 3 dni i można wracać do domu, i chwilę - ale nie za długą - posiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję, jakbym czytała o sobie... Uwielbiam się włóczyć. Wsiąść do tramwaju i pojechać gdzieś bez celu. A pytania "ile można tak się włóczyć? znów gdzieś jedziesz, bez sensu!, czy ty kiedyś dorośniesz?" padają tak często, że już przestałam na nie reagować. Na moje włóczenie się po teatrach najbliżsi już nic nie mówią, czasem tylko spojrzą z politowaniem. A ja biegnę kolejny raz na ten sam spektakl, bo zachomikowałam parę groszy i marzę o tym, żeby jeszcze raz usłyszeć ulubione piosenki.
    Włóczenie się jest fajne, przecież "każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma"!! :-)

    P.S. Zajrzałam przypadkiem, ale na pewno zostanę na dłużej.

    OdpowiedzUsuń